Dołączył: 30 Cze 2012
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Wróbel
|
|
Hm... zaczęło się od pewnej roślinki. Tą roślinką okazała się czterolistna, bardzo zielona koniczynka. Według ludzi przynosi szczęście, natomiast w watasze, gdzie Raywen urodził się było na odwrót. Kto ją znalazł miał pecha do końca swojego życia oraz przynosił go innym. Opiekunowie już rocznego Ray nie żyli, nie miał tam nikogo - był sam. Dlatego też poczuł się urażony kiedy wataha go wygnała i nie mógł do nikogo zwrócić się o pomoc. Chodził tak samotnie. Przemierzał góry, lasy, aż nagle natknął się na pewną wilczycę. Nie pamięta jak miała na imię, lecz pamięta jak do niej się zwracał. Mówił na nią Shane. Jako młody samiec spędzał z nią dużo czasu na zabawy i tym podobne. Do końca nie wiedział skąd ona pochodzi i dlaczego jest tu sama. Wiedział, że jest w podobnym wieku co on. Jednak ona nie wiedziała, że Ray zerwał czterolistną koniczynkę i teraz pech na nim spoczywa. Samiec nie chciał jej o tym mówić, bojąc się, że i ona do niego się zrazi. Pewnego zimowego dnia kiedy spał, Shane wyruszyła na polowanie. Raywen zaczął się o nią martwić, gdy już nie przychodziła trzy dni. Postanowił ją poszukać. Zmartwiony szedł przed siebie, nie wiedząc dokąd zmierza. Po kilku tygodniach poszukiwania natknął się na krainę Shizen. Nie wiedział co to jest za kraina, lecz ciekawy przygód postanowił zagościć tutaj na dłużej szukając Shane, nowych wilko-elfów, przyjaciół, a może i rodziny. Kto wie? Wszystko jest możliwe...
Post został pochwalony 0 razy
|
|